Tęczowy most

 Dokładnie ta strona Nieba jest zwana Tęczowym Mostem. Kiedy zwierzę umiera, udaje się w to specjalne miejsce, które dla nas, pozostających tutaj jest niedostępne. Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół, więc mogą razem bawić się i biegać. Jest mnóstwo jedzenia, wody i słońca. Nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku. Wszystkim zwierzętom, które były chore i stare zostaje przywrócone zdrowie i wigor; ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, dokładnie takie jakie pozostały w naszych wspomnieniach i snach z dni minionych. Są tam szczęśliwe i zadowolone. Z wyjątkiem jednej, małej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym, za kimś kto pozostał. Razem bawią się i biegają, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego błyszczące oczy patrzą uważnie, jego ciało zaczyna drżeć. Raptem oddziela się od innych, leci przez zieloną trawę, szybciej i szybciej. Poznał Cię! I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia, nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce tulą ukochaną głowę, znów patrzysz w te ufne oczy, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale na zawsze pozostały w sercu... Razem przechodzicie przez Tęczowy Most...                                                                               

  autor nieznany

 

 

                                

Borys był niesamowicie inteligentnym, opanowanym i zrównoważonym psem. Jak większość rottweilerów! Przynajmniej tych rodowodowych, które aby móc zdobyć uprawnienia hodowlane, przechodzą TESTY PSYCHICZNE.

Przy Borysie wychowałam troje dzieci i 2 mioty shih – tzu. Opiekował się każdym słabszym od siebie stworzeniem. Kotu pozwalał wyjadać najlepsze kąski ze swojej miski. Ciągnął sanki z całą trójką moich dzieci, woził je na grzbiecie jak konik. Był dobrym, cierpliwym wujkiem dla szczeniąt shih-tzu i nigdy nikomu nie zrobił żadnej krzywdy. Miał ogromną cierpliwość do wszystkich maluchów – i tych ludzkich, i tych psich.

Na podwórko wpuszczał każde obce dziecko (bo komu ono zagraża?), ale dorosły mógł wejść tylko za naszą zgodą. Wtedy jednak i on szybko stawał się przyjacielem, któremu pies przynosił swoją piłkę, oczekując wspólnej zabawy. Uwielbiał zabawki i ciągle podkradał kolejne z dziecięcego pokoju. Nigdy na nikogo nawet nie warknął.

Dał nam cudowne 14 lat. Potężnego, zawsze zdrowego, 70-kg rottweilera pokonał mały, niepozorny, ale potwornie groźny RAK. Po wielomiesięcznej walce, podczas której Borys coraz bardziej przypominał cień psa (stracił ponad 30 kg wagi!), w 2008r pożegnaliśmy naszego najlepszego, niezastąpionego przyjaciela :(

  

                  więcej zdjęć Borysa w fotogalerii  RÓŻNE

 

                    powrót na początek strony